I gdzie jest sens?
Zagubił się
W snach,
Które się ziściły
Zapukały do drzwi,
Niespodziewane.
Na kilka chwil
w odmęcie traw
widziałam blask.
Dotykał mgły
i żalił się na los
co życie kradł.
To słońca śpiew
co tańczył tak
na polach traw.
Radosny śmiech
zza deszczu łez
jak ognia zew.
I budził się
by szeptać wciąż
że nie ma słów
co kwiatów woń
nakreślą łukiem -
witraż barw.
Patrzyłem w dal
na zbocza gór
gdzie tańczył świt.
Widziałem wiatr
i siwy włos
co z jego głowy spadł.
Samotny pielgrzym wiarę niósł
i rzucał śpiew na wiatr.
A on mu tańczył,
mierzwił głos
i płakał na nasz
świat.
Samotny żołnierz
broń swą niósł,
krzyczał Bogu
"nie chcę już"!
Lecz wiatr krzyk ten wziął
i w otchłań zniósł.
Samotny płomień
dłonie wzniósł
i tulił zimny świat do snu.
I kochał go jak nigdy nikt
i kruszył, miażdżył -
wstawał świt.
Zmazał łzy
ich słodki smak
w poduszkę wsiąkł.
Gdzieś schował się cień
a oni pletli
warkocz ze słów.
I rzeką myśli nieśli ton
by gubić, szukać,
rwać i prząść!
Na tratwie dnia
kochali żyć
bez sensu i bez ładu - śnić.
Płomień ich przewodnikiem był
wiatr kompanem w podróży tej
I oni tak przez życie szli
samotni, lecz razem
w melodii rytm.
Bez słów.
Mówiłem, że będzie lepiej.
I jest.
Miłego dnia,
Bard.
Dziękuję.
OdpowiedzUsuń