poniedziałek, 5 maja 2014

Upadłem w miłość


Była jak mała dziewczynka. Wtuliła się w niego. A on…
Objął jej szyję łagodnym powiewem pocałunku, dotknął skórę spokojnym tchnieniem warg. Zaplótł warkocz z jej marzeń, spokojnym westchnieniem bez spokoju odgarnął troski. Zapomniał się w niej. A ona zapomniała się w nim. W łagodnych szeptach jego serca i krwi, tak nagle szybkiej. Zamknął jej świat w swoich dłoniach. Zamknął niezrównoważonymi ustami jej usta, a jej płomienie złączył ze swoimi. I zniknęła mała dziewczynka. Nie było w niej już nic dziecięcego.
Utonęli razem w zieleni swych oczu, tak bezkresnej i pożądliwej.

Upadłem w miłość.

Jej oczy. Tylko tyle pamiętał. Te jej zielone oczy, pełne wszystkiego. Dosłownie. W nich była cała ona. Cała jej dusza, która próbowała wyrwać się na zewnątrz, dotknąć jego. Widział w nich płomień, którego nikt nie był w stanie ugasić. Żywioł nie do ujarzmienia, który pragnął coraz więcej i więcej.
Jej oczy. Bezkresny ocean uczuć i myśli, które zazwyczaj ukrywała. Cały odrębny świat jej umysłu.
Czyste piękno.

Upadłem w miłość
Gdzieś obok Ciebie
Gdzie motyle trzepoczą
Tysiącem swych skrzydeł

I upadłszy, zapomniałem,
Jak wygląda życie bez Ciebie
Bez świata
Odbitego w Twych oczach
A marzenia
Zmieniły się w bajkę
Naszą wspólną

Błękit nieba i słońce, radośnie wyglądające zza morza chmur.
Chce się żyć.
Kiedy ona jest obok. Kiedy trzymam jej dłoń w swojej. Kiedy słucham jej głosu, balsam dla moich uszu. Kiedy tylko czuję jej obecność. Kiedy wspólnie możemy spojrzeć w gwiazdy. Kiedy nawet przydrożne drzewa się do nas uśmiechają.
Chce się żyć.
Tak po prostu.

Upadłem w miłość.

Upadłem.
Chwała Bogu, że nie samotnie.
Miłego wieczoru,
Bard.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz